Rekolekcje 2020
Cześć, dawno tutaj nie pisałyśmy, więc wracam z postem o rekolekcjach, które w tym roku były wyjątkowe pod wieloma względami.
Zacznijmy od początku.
Pierwszą trudnością, która mnie napotkała były terminy turnusów, czyli najeżdżający na nie wyjazd rodzinny. Ten problem szybko zażegnaliśmy, gdyż przełożyliśmy, więc miałam jechać na pierwszy turnus. Tam zresztą jechało większość moich znajomych. Żyłam w przekoniu, że tam jadę do czasu. Miało mnie nie być na trzech pierwszych dniach, z powodu tego, że wyjazd nie był w stanie skończyć się wcześniej. Niestety okazało się, że te trzy pierwsze dni są zbyt ważne żeby je ominąć. Stanęłam przed trudną decyzją, czyli wybrać nie jechanie na rekolekcje, czyli automatycznie za rok i tak musiałabym pojechać na 1 stopień, albo pojechać na 3 turnus. To była bardzo trudna dla mnie decyjza, chociaż z pryzmatu czasu wydaje mi się ona bardzo łatwa. Oczywiste skoro piszę ten wpis, że pojechałam na ostatni turnus. Przez pierwsze trzy dni, przyzwyczajałam się do tej trudnej formy rekolekcji. A w czwartym? Mieliśmy przyjęcie Pana Jezusa jako Chrystusa i Zbawiciela. Tu od rano poczułam, że Pan Bóg chyba chce mi coś udowodnić. Dlaczego? Obudziłam się z katarem, ale poszłam, zaśpiewałam psalmi i... przyjęłam. Czy coś poczułam? Nie, oprócz odnowienia przyrzeczeń Chrzcielnych. Ale jak to mówi wiele osób, to jest dopiero zasiane ziarenko, które trzeba pielęgnować. Piąty dzień wiązał się dla mne z kolejną trudną decyzją, ponieważ miałam taki katar, że nie byłam w stanie wytrzymać pięciu minut bez siąkania nosa. Tego dnia pomodliłam się tylko z całą wspólnotą rekolekcyjną przez zooma, ale niestety nie pojawiłam się na żywo. I w ten sposób nie było mnie przez 3 dni. Wróciłam na ostatni. I wiecie co? Nie żałuję, że pojechałam na 3 turnus bo było cudownie (no oprócz tych 3 dni kiedy mnie nie było). Poznałam jak co roku nowe super osoby, ae nie tylko. Miałam możliwość naładować duchowe baterie. Mogłam pomodlić się o ten przyszły rok szkolny, który będzie dla mnie trudny, pod względem szkolnym, zajęciowym i oazowym. Wiecie w tym ostatnim dniu, poczułam, że Pan Bóg chciał mi coś udowodnić. Co? Że oaza jest dla mi naprawdę potrzebna i dla mnie ważna. Jak tylko myślałam o rezygnacji z niej napływały mi łzy do oczu.
I za to chwała Panu!
ps. na zdjęciu notatniki, bez III st OND, jest schowany gdzieś głębiej.
Tosia
Dodaj komentarz